wtorek, 13 listopada 2007
Światła miasta odbija ciepły oddech na szybie. Daje mi to świadomość rozkoszy z jakiej korzystam mając dach nad głową i kaloryfer po mojej prawicy. Gdybym nie posiadał tego szczęścia, może przyciskałbym gdzieś ramiona do ciała w podartym płaszczu, i rozkoszowałbym się marzeniami pod postacią chmur- resztek ciepła traconych przez usta. Chłód świeżej bieli za oknem daje mi wizualne orzeźwienie. Senny środek nocy pod delikatną pierzyną chrapie czasem silnikiem niestygnących pojazdów. Zwykła noc...i kilka myśli które sprawiają, że stukam w klawisze. I niszczę przez to dobry smak wyrażania myśli. Kiedyś siłą destrukcyjną były maszyny do pisania, metalowe długopisy, teraz komputery. Nie ma już lekkości pióra, pojemnika z atramentem, które rzucały cień przy tańczącym płomieniu świecy. Nie ma też woni starych mebli, i ciasnych pomieszczeń XIX-wiecznego dworku otoczonego nostalgią wierzb...są światła miasta, mordercza technika, i zagubione w tym wszystkim myśli, które tęsknią za swoim światem idei...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
To prawda, ale jest też olówek, czysta kartka i świeczka z plomyczkiem skromnie roztaczającym blask. Pozdrawiam.
Prześlij komentarz